Warszawa - Klub Osób Jąkających się

czwartek, 28 marzec 2024 r, godzina 10:16

Cotygodniowe spotkania klubowe

Nasze spotkania odbywają się w Warszawie w poradni "TOP" w środy ok. godziny 18:30 w sali - 1, od października do czerwca.

W ostatnim roku zajęcia były prowa­dzone przez jednego z najlepszych specjalistów w Polsce - dra Krzysztofa Szamburskiego.

Serdecznie zapraszamy!


Audycja o jąkaniu w radiu Józef

Serdecznie zapraszamy do wysłu­chania jednej z audycji o niepełno­sprawnych z cyklu "Stacja akceptacja" w radiu Józef. Program nt. problemu jąkania, z udziałem klubowiczów Jarka oraz Ewy został wyemitowany dnia 24 stycznia 2009 r.

Kliknij tutaj aby pobrać audycję.


O jąkaniu

  • Czym jest właściwie jąkanie?
  • Jakie są stosowane sposoby leczenia jąkania?
  • Co to jest klub samopomocy osób jąkających się?
Ogólnej odpowiedzi na te i inne pytania udziela krótko ten artykuł.


Bycie ofiarą
Zamieszczono dnia: 23.09.2008

Istnieje różnica miedzy byciem osobą jąkającą się, a byciem ofiarą jąkania. Jąkającego się martwi niedoskonałość mowy, która powoduje zauważalną i przykrą niepłynność. Ofiara jąkania jest zżerana poczuciem niższości połączonym z ciążącym poczuciem Winy. Wada wymowy wpływa w tym przypadku nie tylko na sposób wysławiania się, ale również niekorzystnie odbija się na stosunkach ofiary jąkania z otoczeniem i zniekształca ocenę własnej osoby.

Jąkający się ma trudności z wypowiedzeniem pewnych dźwięków, ponieważ coś w jakimś momencie zaburza mechanizm mowy. Ofiara jąkania ma kłopoty z wyartykułowaniem pewnych słów, gdyż obezwładnia ją strach odciskający piętno na całej jej osobowości. Ofiara nie odczuwa zwykłej obawy; jest owładnięta raniącym do żywego, irracjonalnym i potężnym przerażeniem.

Kiedy osoba jąkająca się chce coś powiedzieć, zwraca większą uwagę na treść wypowiedzi, niż na sposób mówienia. Taka osoba jest bardziej skupiona na przekazaniu komunikatu, niż na kreowaniu własnego wizerunku. Ofiara jąkania zwraca o wiele większą uwagę na to, co inni mogą o niej pomyśleć, niż na wartość swoich słów.

Będąc w pełni świadomy swoich fizycznych ograniczeń, jąkający się planuje swoje życie i dokonuje tego, co sobie postanowił. Wie, że inni jąkający się przetarli wszystkie ścieżki życiowe, wliczając w to artystów, polityków, filozofów i przedsiębiorców. Ofiara jąkania pozostaje jak gdyby uwiązana na smyczy, zachodząc tylko tak daleko, jak w jej mniemaniu, pozwala na to wada wymowy. Granice wyobraźni i marzeń wyznacza wtedy nie sama osoba, lecz jąkanie.

Jąkający się mówi wtedy, kiedy ma na to ochotę, być może z blokami, chwilami wahania, grymasami twarzy i współruchami. Ofiara jąkania nigdy nie chce mówić.

 

Williamson J.: „Being a victim ".
Speaking Out. 21,2. Summer 2000.
Tłumaczenie: Monika Damek-Poprawa.

Źródło: "Słowo wyboiste" nr 2/2001

 

Komentarz redaktora:

Przy okazji wprowadzania tego tekstu uderzyła mnie zarówno jego prostota, jak również to, że trafia on w samo sedno problemu wpływu jąkania na życie. Dlatego też jako jeden z niewielu tekstów został on uzupełniony tym przydługim komentarzem ;-)

Muszę przyznać, że i ja kiedyś byłem właśnie taką "ofiarą jąkania"... Nie było to nawet tak dawno temu - jeszcze jakieś 4-5 lat. Właściwie całe moje ówczesne życie było ściśle podporządkowane jąkaniu - nie załatwiałem żadnych spraw osobiście, nie robiłem zakupów, nie poznawałem nowych ludzi, izolowałem się od przyjaciół, których na szczęście kilku miałem... i wymieniać można by jeszcze długo... To "bycie ofiarą jąkania" było również widoczne i na innych płaszczyznach życiowych. Zgodnie z powyższym tekstem ("Ofiara jąkania zwraca o wiele większą uwagę na to, co inni mogą o niej pomyśleć, niż na wartość swoich słów."), bardzo duże znaczenie dla mnie miał wizerunek w oczach innych ludzi. Traktowałem to wręcz chorobliwie i niestety oznaczało to również ślepe naśladownictwo innych, nie koniecznie odpowiednich do naśladowania osób. W pewnym okresie życia byłem całkowicie zniewolony przez takie właśnie podejście, będąc w błędnym przeświadczeniu, że może właśnie przez naśladownictwo pewnych osób uzyskam ich akceptację.

W tym okresie mojego życia właściwie nie istniało u mnie coś takiego jak marzenia i ich realizacja, nie miałem żadnych planów, nie podejmowałem żadnych wyzwań, a każdy problem był nie do pokonania.

Na moje szczęście spotkałem pewnego razu osobę która mi pomogła - uświadomiła mi, ze tak naprawdę, w środku jestem kimś zupełnie innym niż próbuję być na zewnątrz. Stało się to właściwie gdy byłem już na skraju załamania, wtedy gdy już nie mogłem dalej tak żyć, gdy wiedziałem, że coś muszę zmienić. No i akurat wtedy nagle ktoś mi powiedział, że jestem dużo wart, że mam własne zdanie, że szanuje moje poglądy... Wtedy był to dla mnie prawdziwy szok - ja całkowicie stłamszony i zmieszany z błotem, a jednak mimo to mam własne poglądy, i że ktoś je szanuje?! Poszedłem wtedy o krok dalej w tym myśleniu i okazało się, że mam własne poglądy, oczekuję ich poszanowania, potrafię ich zaciekle bronić i tak samo ja szanuję poglądy innych i nawet oczekuję, że osoby z którymi utrzymuję kontakty mają jakieś swoje zdanie. Trochę czasu zajęło tak daleko idące przemodelowanie mojego myślenia, pomogło mi w tym kilka osób, jak również moje nawrócenie w tamtym okresie przyczyniło się do tego - bez Boga, bez wiary w Niego i bez Jego wsparcia nic bym wtedy nie osiągnął!

Dopiero po tej "metamorfozie" byłem w stanie w końcu zrozumieć, że nie ma specjalnego znaczenia to co inni o nas myślą i nie widzenie przez innych określa nas, ale to my sami siebie określamy, posiadając swoje poglądy i odważnie ich broniąc. Dopiero wtedy cokolwiek znaczymy dla innych ludzi - wtedy jesteśmy w ich oczach kimś wartościowym. Wtedy w moim życiu nastąpiły również poważne zmiany - zacząłem poznawać nowych ludzi, zacząłem mieć dużo, po raz pierwszy w życiu prawdziwych przyjaciół, byłem powszechnie lubiany, to ja od tej pory gromadziłem wokół siebie ludzi, a nie jak to kiedyś miało miejsce "uganiałem się" za różnymi grupkami, nie koniecznie godnymi naśladowania. Wtedy to również na nowo zacząłem marzyć, a moje marzenia stały się moimi planami, które sukcesywnie zacząłem realizować. Wtedy również dostałem się na elitarne studia, mogłem je ukończyć i zdobyć poszukiwany zawód. Wtedy to również jakimś "niewytłumaczalnym sposobem" zacząłem mieć powodzenie u dziewczyn! ;-) A najśmieszniejsze jest to, że to wszystko miało miejsce w okresie gdy mówiłem właściwie najgorzej w całym moim życiu - zacinałem się w każdym słowie, wykonując przy tym spore współruchy. No ale przyszła w końcu kolej i na to! Dopiero wtedy również zyskałem odpowiednią podbudowę psychiczną do tego, aby skutecznie zacząć zmagać się z moim jąkaniem.

Wcześniej korzystałem z wielu przeróżnych terapii, leczyłem się właściwie od 6 roku życia. Wszystkie metody jakich próbowałem nie przynosiły specjalnych efektów, a jeśli już to tylko takie krótkotrwałe. Wszystko to wynikało właśnie z mojego złego podejścia, z braku odpowiedniej podbudowy psychologicznej. Wtedy traktowałem każdą terapię jako coś niepotrzebnego, nieskutecznego, często głupiego i męczącego. Całkowicie nie wierzyłem w żadną metodę, ani nie miałem żadnego zaangażowania.

Przełomowym momentem była zagraniczna terapia metodą przypominającą pod niektórymi względami metodę Arutiunian. Po tygodniowej, bardzo męczącej psychicznie i fizycznie terapii, do tego w obcym języku, zacząłem mówić praktycznie idealnie!! Pierwszy raz w życiu czegoś takiego mogłem doświadczyć i po raz pierwszy naprawdę uwierzyłem w jakąś metodę! Z wielkim zaangażowaniem wykonywałem wszystkie ćwiczenia, również po zakończeniu terapii. Niestety wystarczyło to na tylko 2 miesiące płynnej mowy - dalej już było tylko gorzej - im więcej ćwiczyłem, tym gorzej mówiłem. Zupełnie nie wiedziałem co się dzieje, ponieważ po raz kolejny stałem się ofiarą - tym razem nie do końca uczciwego terapeuty, który wmawiał pacjentom, że gwarantuje 100% uleczalność, a gdy będziemy mieć problemy, to dlatego, że za mało ćwiczyliśmy.

Przygoda z tą terapią spowodowała niestety, że ponownie przeżyłem wielkie rozczarowanie, jednak przy jej okazji poznałem również co to znaczy uwierzyć w skuteczność metody, jak również przestało być dla mnie tajemnicą jak to jest mówić całkowicie płynnie, normalnie, bez żadnego stresu i do tego w każdej, nawet najbardziej ciężkiej sytuacji. Mimo tego, że metoda ewidentnie nie była dla mnie, to wyniosłem również z niej wiele doświadczeń, jeśli chodzi o kontrolę nad własnym ciałem, nad oddechem i pracę nad sobą. To doświadczenie procentuje u mnie do dziś - dokładnie wiem co i kiedy się ze mną dzieję, dzięki czemu skuteczniej mogę przeciwdziałać występowaniu czynników niekorzystnie wpływających na mowę.

Po tym zagranicznym kursie miałem okres stagnacji w leczeniu, a wręcz pogłębiałem niekorzystne nawyki wynikające z tej terapii i był to właśnie okres największych problemów z mową w moim życiu tzn. koniec szkoły średniej i studia. Mimo tego, że mówiłem wtedy okropnie, to po raz pierwszy w życiu właśnie wtedy się nie jąkałem! Po raz pierwszyw życiu przestałem być ofiarą jąkania - zacząłem żyć tak jak każdy inny człowiek - wyzwania stały się przyjemnością, marzenia planami, a wszystkie problemy okazywały się łatwe do pokonania - nawet mimo tego, że przy ich załatwianiu męczyłem siebie i innych moją mową.

Po naprawie mojego życia, rozwiązanie problemu jąkania zdawało się jedynie kwestią czasu, jednak rozczarowany różnymi terapiami z przeszłości nie podejmowałem leczenia. Dopiero gdy po studiach zdobyłem dobrą pracę ( w swoim ostatnim stylu - deklasując na egzaminie kilkunastu, bardziej doświadczonych rywali :-D ), zostałem zobligowany przez przełożonych, abym podjął terapię. Robiłem to naprawdę niechętnie, ale zgłosiłem się do Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej "TOP", do pana dra Krzysztofa Szamburskiego, którego z resztą znałem już z przeszłości (byłem kiedyś u niego na kilku spotkaniach, jednak uznałem wtedy, że nie mają one większego sensu!). Po kilku spotkaniach z panem Krzysztofem, poznałem (na nowo) proponowaną przez niego technikę i zacząłem stosować - z początku nie spodziewając się niczego nadzwyczajnego. Jednak bardzo szybko stwierdziłem, że posługiwanie się tą techniką nie dość, że nie jest specjalnie trudne, to przynosi oszałamiające efekty! Wtedy ponownie uwierzyłem w jakąś metodę - w tą samą którą kiedyś spisałem na straty, bo wydawała mi się bezsensowna! W krótkim okresie czasu moja mowa poprawiła się w gigantyczny sposób. Na początku postępy były znacznie szybsze, jednak było to związane z występującą dość często ekscytacją nową techniką - wtedy wszystko wychodzi po prostu idealnie! (Ten efekt jest niestety wykorzystywany przez niektórych niezbyt uczciwych terapeutów, kuszących 100% uleczalnością!) Gdy minął okres ekscytacji i przyzwyczaiłem się do techniki, nie szło już tak dobrze. Aby utrzymać dobry stan musiałem naprawdę wziąć się za robotę - stosując metodę w absolutnie każdej sytuacji oraz nie unikając żadnych wyzwań, stopniowo moja mowa poprawiała się coraz bardziej. Wtedy zakupy, rozmowy telefoniczne, wypowiadanie się na forum, a nawet na konferencjach w pracy przestały być dla mnie problemem! Całkiem niedawno miałem też okazję do ponownego zmierzenia się z moją mową - kończyłem nowo podjęte studia i wygłosiłem przez grupą prezentację na seminarium dyplomowym. Niedawno również obroniłem pracę, co było okazją do następnego wystąpienia - obydwa te wyzwania potraktowałem jako jeszcze jedną próbę na swojej drodze. Poradziłem sobie z tymi wyzwaniami, jak to ostatnio bywało, w sposób rewelacyjny! Teraz wiem, że nawet prezentacja na trudny temat, przed grupą nieznajomych osób nie stanowi dla mnie problemu!

Ważnymi elementami wspomagającymi moją terapię z panem Krzysztofem były również spotkania w klubie J w poradni "TOP" oraz coroczne wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne organizowane przez Ostoję. Spotkania klubowe oraz turnusy są doskonałą okazją nie tylko do ćwiczeń, ale również do stopniowego przełamywania lęku przed mówieniem i do nauki mówienia przed grupą osób. Poza znaczeniem terapeutycznym klub J oraz turnusy rehabilitacyjne są również okazją do doskonałego spędzenia wolnego czasu, miejscem gdzie można spotkać wiele nowych, wspaniałych osób o podobnych problemach, pośród których często zawiązują się trwałe przyjaźnie.

Obecnie moja mowa nie jest idealna, jednak stopniowo poprawia się coraz bardziej i wiem, że przyjdzie czas, że nie pozostanie prawie nic z moich problemów. Jednak mimo wszystko czuję pewien swoisty sentyment do tej swojej przypadłości - wciąż nie umiem powiedzieć, że autentycznie chcę się wyzbyć do końca swojego jąkania - czuję, że jeszcze nie nadszedł ten moment, że wraz z jąkaniem odejdzie jakby część mnie. Jest to przykre ale wielu jąkających myśli właśnie w ten sposób, gdy stoi przed wyborem - jąkać się czy się już nie jąkać. Wydaje się to głupie, ale szkoda mi trochę tego mojego jąkania, któremu "tyle w swoim życiu zawdzięczam". Znam wiele osób, które przestały się jąkać, jednak tylko jedna z tych osób, pytana kiedy przestała się jąkać odpowiedziała - "Pewnego razu stwierdziłem, że jąkanie po prostu jest bez sensu!" - Jest to straszne, ale ja wciąż nie potrafię tak powiedzieć! Obecnie stoję na rozstaju dróg - jedną z nich dobrze znam, drugiej nie znam, jednak pisząc ten artykuł widzę, że nie mam nad czym się dłużej zastanawiać i muszę pójść w nieznane! Tam gdzie czekają na mnie nowe wyzwania, nowy wspaniały świat w którym nie ma czegoś takiego jak strach przed mówieniem, w którym mowa jest czymś zupełnie naturalnym i nie męczącym! Tam gdzie nie ma już jąkania! Muszę tam iść, bo przecież "jąkanie jest całkowicie bez sensu"!! ;-)

Niektórzy pewnie powiedzą mi, że nie zdołam tego dokonać... Ja natomiast odpowiem, że jąkanie jest przypadłoscią ludzi absolutnie wyjątkowych (nie przytaczam wielu znanych jąkających sie postaci - różnych Platonów, Newtonów i Einsteinów...). Tak naprawdę każdy z nas jest kimś niepowtarzalnym, niesamowicie uzdolnionym w jakiejś dziedzinie, właśnie dzięki wielkiemu doświadczeniu, jakie dało nam zmaganie się z jąkaniem. Dlatego też myślę, że nie ma takiej rzeczy, krtórej ktoś kiedyś dokonał, której ja lub ktokolwiek z nas nie mógłby dokonać! Należy tylko uwierzyć we własne siły i próbować, aż do skutku, bo tylko tak realizuje się marzenia!

Jarosław Mrozowski - klubowicz


© 2008 - 2012, Warszawski Klub "J", kontakt: kontakt@jakanie.waw.pl

Wszystkich chętnych na nasze spotkania zapraszamy w każdą środę, na godzinę 18:30.
Spotkania odbywają się w sali nr 105 w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej "TOP" , ul. Raszyńska 8/10, 02-026 Warszawa.

Statystyki strony z ostatniego roku:    odsłony - 27006   odsł. niepowt. - 21833   użytkownicy - 6080